Dla Leszka Ojrzyńskiego spotkanie z Podbeskidziem jest szczególne. To klub do którego szkoleniowiec odszedł po rozstaniu z Koroną ponad 10 lat temu. Praca trenera w zespole „Górali” nie była specjalnie doceniona przez ówczesny zarząd, który zrezygnował z Ojrzyńskiego, mimo wyniku ponad przedsezonowe oczekiwania. Do klubu z Bielska-Białej odszedł również Maciej Korzym, Pavol Stano czy Artur Lenartowski, a więc kluczowi piłkarze „Bandy Świrów” stworzonej przez Ojrzyńskiego w Kielcach.
Na przedmeczowej konferencji prasowej Ojrzyński chwalił drużynę Podbeskidzia, która ma w składzie sporo indywidualności, w tym lidera klasyfikacji króla strzelców – Kamila Bilińskiego z dorobkiem 16 bramek. Na ławce rezerwowych w ekipie Piotra Jawnego znalazł się Michał Janota, mający na swoim koncie niespełna trzy sezony w barwach Korony. Piłkarz nieźle wyszkolony technicznie, uznawany kiedyś za ogromny talent nie zrobił kariery na miarę swojego potencjału. Obserwował go sam Leo Beenhakker, gdy Janota miał 18 lat i grał w holenderskim Feyenoordzie, czyli kraju ówczesnego selekcjonera reprezentacji Polski.
Kolejnym zawodnikiem łączącym Koronę i Podbeskidzie jest Łukasz Sierpina. Wieloletni kapitan drużyny gości ponownie przywdziewa żółto-czerwoną koszulkę. W okresie przygotowawczym doznał jednak poważnej kontuzji złamania kości piszczelowej. Uraz może wykluczyć go z gry do końca sezonu.
Sędzią głównym tego meczu był niezbyt dobrze wspominany w Kielcach Paweł Pskit. Arbiter z Łodzi podpadł kibicom i trenerowi Ojrzyńskiemu w pamiętnym spotkaniu z Zagłębiem Lubin na poziomie Ekstraklasy. Pokazał on łącznie 18 kartek, w tym trzy czerwone, przyczyniając się do wypaczenia wyniku meczu.
Korona rozpoczęła to spotkanie bardzo nerwowo. Kielczanie notowali sporo strat, a Podbeskidzie kontrolowało boiskowe wydarzenia do momentu pierwszego kontrataku gospodarzy, po którym Dawid Błanik strzelił gola. Następne minuty nie zmieniły specjalnie obrazu gry. Korona nastawiona była raczej defensywnie, ale w pierwszej połowie Konrad Forenc zachował czyste konto. Chwilę po wznowieniu drugiej połowy kibice przeszli prawdziwy roller coaster. Najpierw Adam Frączczak zdobył bramkę, która została anulowana przez system VAR, a następnie Podbeskidzie przeprowadziło akcję zakończoną trafieniem Emre Celtika. Kwadrans później goście znów trafili do siatki, ale tym razem VAR zadziałał na korzyść Korony i dopatrzył się spalonego Marcelego Misztala. Kibice gwizdami wyrażali swoją dezaprobatę na poczynania swojego zespołu. Korona nie wyglądała jak drużyna walcząca o awans do Ekstraklasy. W euforię kibiców wprowadził Jacek Kiełb golem z przewrotki w doliczonym czasie gry, ostatecznie dając trzy punkty Koronie. Jeśli wracać po ciężkiej kontuzji to właśnie tak jak to zrobił popularny "Ryba". Ulubieniec kibiców Korony już kolejny raz napisał piękną historię, która na długi czas zapadnie w pamięci. Mimo wszystko sporo szczęścia dzisiaj było po stronie kielczan, ale w kolejnych meczach może go już zabraknąć. Zawodnicy znacząco muszą poprawić swoją grę, jeśli chcą na koniec sezonu świętować awans do Ekstraklasy.
Korona Kielce - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (1:0)
Bramki: Błanik 11', Kiełb 90' - Celtik 51'
Korona: Forenc - Corral, Malarczyk (67' Danek), Podgórski (79 Zarandia), Łukowski (67' Kiełb), Frączczak (79' Szykawka), Koj, Błanik, Szpakowski (46' Sewerzyńśki), Oliveira, Zebić
Podbeskidzie: Igonen - Bonifacio, Wypych, Kowalski-Haberek, Frelak (46' Misztal), Biliński, Polkowski (46' Merebashvili), Celtik (85' Milasius), Simonsen (79' Gutowski), Scalet, Rodriguez (60' Mikołajewski)
Żółte kartki: Koj - Wypych











Napisz komentarz
Komentarze