Nieźle weszliście w to spotkanie, kilka razy interweniowałeś, ale później tak jakby Was na boisku nie było...
Dokładnie. Początek był obiecujący i wydawało się, że wszystko jest w porządku. Z każdą kolejną minutą popełnialiśmy więcej błędów, które konsekwentnie napędzały Cracovie. Gospodarze dobrze kontrowali, a my na sprincie musieliśmy wracać i zawsze czegoś brakowało. Nakręcaliśmy Cracovie, zamiast siebie samych. Możemy to przyjąć tylko jako lekcję, z której trzeba wyciągnąć wnioski. Chcemy być Koroną zawziętą i nieustępliwą, jak choćby w meczu z Legią. Dzisiaj byliśmy po prostu niemrawi. Kibice przyjechali w ogromnej liczbie i pokazali, że w nas wierzą. A czy my sami w siebie wierzyliśmy? Tego brakowało...
Mecz był opóźniony o kwadrans z powodu silnych opadów deszczu. Jak się grało w takich warunkach?
Ja w pierwszej połowie, pod swoją bramką i w całym polu karnym, miałem pełno wody. Szkoda tej pierwszej bramki, bo gdyby piłka nie siadła na wodzie po dośrodkowaniu, to raczej zdołałbym interweniować. Miałem tę futbolówkę już na rękawicy, ale niestety na pogodę nie mamy wpływu. Natomiast mamy na nasze zaangażowanie, dyspozycję, podejście do meczu oraz grę w piłkę. O ile w pierwszej połowie nie dało się za wiele pokazać, tak w drugiej powinniśmy być zdecydowanie lepsi i mądrzejsi.
W szatni padły mocniejsze słowa?
Zawiedliśmy sami siebie i nie ma co tego ukrywać. Wszyscy dookoła wierzyli, że jesteśmy w stanie wygrać z Cracovią, tylko nie my jako zawodnicy. Nie chcę używać niecenzuralnych słów, bo jesteśmy jedną drużyną i każdy musi uderzyć się w pierś. Nie kojarzę, żebyśmy stworzyli sobie chociaż jedną stuprocentową sytuację... Cracovia miała ich natomiast kilka.






Napisz komentarz
Komentarze