Link do zbiórki: KLIKNIJ TUTAJ.
Więcej o sytuacji informowaliśmy TUTAJ.
Środki zgromadzone za pośrednictwem zbiórki oraz oszczędności żony Adama, Iwony Rojek, wystarczyły na opłacenie pobytu w ośrodku jedynie do 16 listopada. Co będzie dalej? Nie wiadomo…
- Mąż bardzo cierpi. Będąc w śpiączce jest całkowicie zależny od osób trzecich, nie może ruszyć nogami ani rękami - jest uwięziony we własnym ciele. Jest karmiony przez PEGa, bardzo schudł i ma anemię. Cały czas musi być odsysany, żeby się nie udusił – przekazała Iwona Rojek.
- Jestem w rozsypce, cały czas płaczę i jest mi okropnie ciężko. Nie mam takich pieniędzy. Ja pomagałam ludziom przez całe życie, a teraz sama znalazłam się w sytuacji, w której jak nigdy dotąd potrzebuję pomocy. Wszystkich, którzy chcieliby mnie wesprzeć, proszę o wpłacanie środków na konto fundacji. Na razie niemożliwe jest przetransportowania Adama do innego ośrodka. Staram się o to od trzech miesięcy i nigdzie nie mogę się dostać – mówiła.
- Lekarze są zdania, że Adam miałby szansę na powrót do świadomości, gdyby właśnie trafił do takiego ośrodka. Nie chcę się poddawać, ale sama nie dam rady w tej walce. W nas jest moc. Wierzę, że to się uda – dodała.
Każda wpłacona złotówka jest na wagę złota. Jeżeli chcecie pomóc i bardziej zapoznać się z sytuacją pana Adama Błoniarza, KLIKNIJ TUTAJ.






Napisz komentarz
Komentarze