Związkowców z Solidarności działającej w starachowickiej firmie MAN -Bus nie zadowalają obietnice dotyczące osłon socjalnych dla zwalnianych 860 pracowników. Są krytyczni do propozycji zatrudnienia części zwalnianych w innych zakładach.
- "Te wszystkie niby to bardzo korzystne warunki jakie MAN proponuje, to dla mnie jest zasłona dymna i propagandowa, takie działanie, że MAN dba o pracowników, jest odpowiedzialny społeczne. I będzie to potem wina pracownika, bo miał szansę jechać na Słowację, ale nie pojechał i to jego wina, miał szansę jechać do Niepołomic, nie pojechał, w PKC się zatrudnić i z tego nie skorzystał a MAN zabezpieczył miejsca pracy. Tak to wygląda z mojej perspektywy związkowca"- mówił Jan Seweryn szef zakładowej Solidarności.
Powodem jest nie tylko odległość jak w przypadku Słowacji czy Niepołomic, ale także brak gwarancji zatrudnienia w tych zakładach,
-"Pojawiła się informacja, że jest już 500 miejsc pracy w PKC. No nie wiem, jak w ciągu chwili PKC stworzy 500 miejsc pracy, skoro firma zatrudnia w tej chwili ok. 2500 tysiąca osób. Sporo jest zatrudnionych przez agencję, bo około 700 pracowników, sporo jest na umowach terminowych. W PKC jest ten problem, że pracownicy nie są z tą firmą bardzo związani, bo wymagania są spore a zarobki nie są rewelacyjne. Pracownicy jedna bramą wchodzą a drugą wychodzą. Rotacja jest spora, wiec dlatego PKC ma te miejsca".
Według zapowiedzi, do końca tego roku starachowicki MAN zwolni połowę z tej grupy. Zwolnienia pozostałych mają odbywać się w grupach nie większych nie 30 pracowników, by zjawisko nie przybrało formy zwolnień grupowych.






Napisz komentarz
Komentarze