Letnie turnusy nad Bałtyk to nie tylko rehabilitacja i poprawa zdrowia podopiecznych. To także okazja do spotkania się i zacieśnienia relacji, które budują od lat, spotykając się w Sarbinowie – podkreśla senator Krzysztof Słoń, który sam od lat aktywnie uczestniczy w wyjazdach.
Dla wielu uczestników ten wyjazd to coś znacznie więcej niż tylko wakacje.
Około 10–11 razy byłam. Od młodości jeżdżę, później miałam przerwę, a teraz z synkiem zaczęliśmy znowu. Synek ma 15 lat, czyli można policzyć... Chyba uzależnienie od tej grupy, bo jesteśmy bardzo zgrani i tęsknimy za sobą przez cały rok
– mówi Ania, jedna z uczestniczek.
Nieocenioną rolę odgrywają również wolontariusze, którzy od lat towarzyszą niepełnosprawnym w czasie turnusu.
Pierwszy raz byłam na turnusie, jak miałam dwa lata – moi rodzice byli wolontariuszami. Teraz jestem tu z bratem i babcią. To jest moja rodzina. Gdyby nie było warto, to by mnie tu nie było
– opowiada jedna z wolontariuszek.
Senator Słoń podkreśla, że Sarbinowo to dla niego coś więcej niż miejsce wypoczynku.
Mam nadzieję, że póki starczy sił, będę mógł w tym uczestniczyć. Dla mnie to bardzo ważne. Kiedyś jako student, później już jako senator – zawsze stawałem się wtedy wolontariuszem i zmieniałem zupełnie rodzaj swojej aktywności.
Wspólne ogniska, wycieczki, msze i codzienna bliskość sprawiają, że turnus w Sarbinowie jest jednym z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń roku dla niejednego uczestnika.
Tegoroczny wyjazd do Sarbinowa organizowany jest już po raz 35.






Napisz komentarz
Komentarze