Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu Radio Rekord onair Radio Rekord onair
poniedziałek, 15 grudnia 2025 01:01

Słoweńskie show w bramce. Industria pokonuję Kolstad Handball

Liga Mistrzów ponownie zawitała do Hali Legionów, gdzie kibice mogli podziwiać wspaniałe widowisko w wykonaniu Industrii Kielce oraz norweskiego Kolstad Handball. Spotkanie obfitowało w emocje, efektowne akcje i twardą walkę do ostatnich minut. Po niezwykle zaciętym meczu lepsi okazali się wicemistrzowie Polski, którzy wygrali 38:27 (16:12).
Słoweńskie show w bramce. Industria pokonuję Kolstad Handball

Źródło: Fot. Industria Kielce

Do składu kielczan wrócił Theo Monar, który leczył drobny uraz. Pod znakiem zapytania stał również występ Benoita Konkoud, który jednak znalazł się w składzie na to spotkanie. Brakowało jedynie Bekira Cordaliji.

I połowa

Spotkanie rozpoczęło się od trafienia Szymona Sićko, który tym razem nie chybił i pokonał bramkarza rywali. Goście próbowali odpowiedzieć, ale Klemen Ferlin wybronił rzut. Kielczanie nie chcieli być gorsi i także postrzelali trochę w Palickę – legendarnego golkipera gości. W trzeciej minucie Piotr Jarosiewicz pewnie wykorzystał rzut karny, a Kolstad wyglądało na zagubione. Popełniali szkolne błędy, nie potrafili nawet oddać rzutu, a piłka lądowała w rękach kielczan w dziecinny sposób.

Chwilę później Sićko dorzucił na 4:0, jasno pokazując, że dwa punkty raczej zostaną w Kielcach. Norwegowie trafili dopiero w piątej minucie za sprawą Martina Hernesa, ale to nie zrobiło na gospodarzach większego wrażenia. W siódmej minucie Alex Vlah wykorzystał gapiostwo rywali w środku parkietu, zgarnął piłkę od tyłu i trafił do pustej bramki, a kilkadziesiąt sekund później Benoit Kounkoud podwyższył na 7:1.

Po pierwszym kwadransie tablica wyników nie była łaskawa dla mistrza Norwegii – 11:6 dla Industrii. Najbardziej widoczni? Alex Vlah, który trafiał jak natchniony, i Klemen Ferlin, stojący w bramce jak skała. W 20 minucie statystyki bramkarza ze Słowenii sięgały już około 45%. Dobrze czytacie – to, co wyprawiał między słupkami, było niesamowite.

Ale taki obrót spraw miał swoją cenę – w ataku coś się zacięło. Kielczanie zaczęli tracić piłkę tuż przed bramką, a Palicka przypomniał, że wciąż jest jednym z najlepszych na świecie. Strata gości malała i na siedem minut przed końcem pierwszej połowy wynosiła tylko trzy trafienia (13:10).

Całe szczęście po przerwie na żądanie i kilku ostrych słowach od Talanta Dujszebajewa gospodarze trochę się otrząsnęli. Piszę „trochę”, bo gra wciąż nie wyglądała tak płynnie jak na początku. Na szczęście w bramce czujny Ferlin robił swoje i to dzięki niemu przewaga nie stopniała jeszcze bardziej. Do szatni kielczanie schodzili z wynikiem 16:12, a kibice mogli z lekkim spokojem odetchnąć przed drugą częścią spotkania.

II połowa

Po wyjściu z szatni strzelanie rozpoczęli rywale, ale chwilę później Daniel Dujszebajew wykorzystał gapiostwo przeciwników i trafił do pustej bramki. Kibice w Hali Legionów mogli mieć lekkie déjà vu – bo początek wyglądał niemal identycznie jak w pierwszej połowie. Ferlin znowu bronił jak natchniony, a jego koledzy rzucali skąd chcieli.

W 34. minucie tablica wskazywała już 20:13. Skandynawowie, znani ze swojego charakteru, nie zamierzali spuszczać głów. Potrafili ugryźć gospodarzy, ale gdy tylko to robili – Industria odpowiadała z prędkością światła. W końcu Christian Berge, trener Kolstad, musiał wziąć czas. I słusznie, bo błędy jego zespołu były rażące i coraz drożej kosztowały Norwegów.

Przewaga kielczan rosła – w 40. minucie było już +10 po fantastycznym lobie Arcioma Karaleka nad Nicolaia Neupartem. Tempo, jakie narzucili gospodarze, było mordercze. Kolstad gubiło piłki, psuło akcje, a praktycznie każdy rzut Industrii kończył w siatce. Trybuny szalały. Oczywiście, przy tak wysokim prowadzeniu zdarzały się też błędy i momenty rozluźnienia, ale to naturalne.

Kielce czekały na europejski handball i dokładnie to dostały. Wreszcie, gdy w bramce pojawił się Adam Morawski, po latach przywitał się z Ligą Mistrzów kapitalną interwencją przy rzucie karnym. Na kwadrans przed końcem Industria prowadziła już 28:19. Tak, drodzy Państwo, to naprawdę była Liga Mistrzów, a nie ligowy spacerek w Orlen Superlidze.

Z każdą minutą gospodarze byli coraz bliżej inauguracji marzeń. Jasne, pojawiały się głupie błędy i niepotrzebne straty, które podniosły ciśnienie kibicom, ale mecz i tak był praktycznie rozstrzygnięty. Sport nauczył mnie pokory, ale tym razem końcówka nie pozostawiła złudzeń.

Ostatecznie Industria Kielce wygrała to spotkanie 38:27  i rozpoczęła nowy sezon Ligi Mistrzów od mocnego uderzenia.

38:27 (16:12)

Industria Kielce: Morawski 2, Ferlin – Jędraszczyk 1, Olejniczak 1, Sićko 5, A. Dujszebajew 5, Kounkoud 1, Maqueda, Moryto 2, D. Dujszebajew 4, Kaddah 1, Karalek 3, Vlah 7, Rogulski 1, Monar 1, Jarosiewicz 5.

Kolstad Håndball: Palicka, Neupart – Berge 1, Eck Aga, Blanche 1, Aalberg 4, B. Óskarsson 3, Søndenå 4, A. Óskarsson, Gullerud, Stølefjell 1, Jeppsson 4, Lyse 3, Hernes Hovde 4, Gudjonsson 2, Johnsen.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Chcemy, żeby nasze publikacje były powodem do rozpoczynania dyskusji prowadzonej przez naszych Czytelników; dyskusji merytorycznej, rzeczowej i kulturalnej. Jako redakcja jesteśmy zdecydowanym przeciwnikiem hejtu w Internecie i wspieramy działania akcji "Stop hejt".
 
Dlatego prosimy o dostosowanie pisanych przez Państwa komentarzy do norm akceptowanych przez większość społeczeństwa. Chcemy, żeby dyskusja prowadzona w komentarzach nie atakowała nikogo i nie urażała uczuć osób wspominanych w tych wpisach.

Komentarze