Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu Radio Rekord onair Radio Rekord onair
sobota, 13 grudnia 2025 01:08

Lizboński blamaż w wykonaniu Industrii Kielce. Pierwsza porażka w historii zanotowana

Druga kolejka Ligi Mistrzów zaprowadziła Industrię Kielce do Lizbony, gdzie czekało ich niełatwe zadanie – zdobycie punktów w starciu ze Sportingiem CP. Portugalczycy, rewelacja poprzedniego sezonu, dotarli aż do ćwierćfinału, w którym musieli uznać wyższość francuskiego HBC Nantes. Kielczanie przystąpili do spotkania osłabieni brakiem Alexa Vlaha, Hassana Kaddaha oraz Piotra Jarosiewicza. Ostatecznie kielczanie przegrali to spotkanie 41:37 (20:15).
Lizboński blamaż w wykonaniu Industrii Kielce. Pierwsza porażka w historii zanotowana

Źródło: Fot. Patryk Ptak

Wicemistrzowie Polski udali się do Portugalii osłabieni. Z powodu kontuzji zabrakło Alexa Vlaha, a Piotr Jarosiewicz z powodu zakażenia COVID-19 również nie mógł wystąpić. Z tego samego powodu spotkanie opuścił także Hassan Kaddah.

I połowa

 

Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy otworzyli wynik za sprawą Hiszpana Antonio Suáreza. Portugalczycy od początku postawili twarde warunki – już przy pierwszej próbie odpowiedzi kielczan karę otrzymał Yahoza Moga po zderzeniu z Piotrem Jędraszczykiem. Zawodnik Industrii mocno ucierpiał, nie był w stanie wstać o własnych siłach. Chwilę później Theo Monar pokonał jednak 130-kilogramowego Mohameda Aly, wyrównując wynik.

Obie drużyny grały bardzo szybko, wymieniając cios za cios. Kielczanie po raz pierwszy wyszli na prowadzenie w piątej minucie – 4:3 po trafieniu Jędraszczyka – i chwilę później odskoczyli nawet na 7:4. Na uwagę zasługiwała zwłaszcza ich praca w obronie, ustawionej wysoko i skutecznie utrudniającej rywalom grę. Sporting szukał więc rzutów z drugiej linii.

Pierwszy kwadrans należał do Piotra Jędraszczyka – młody rozgrywający nie tylko świetnie kierował grą, ale i sam kończył akcje. Trzy rzuty, trzy bramki – statystyki mówiły same za siebie. W 16. minucie Sporting doprowadził jednak do remisu 10:10, a chwilę później objął minimalne prowadzenie. Tajną bronią Portugalczyków okazały się rzuty z dystansu, które raz po raz przechodziły przez duet Ferlin–Morawski.

W drugiej części pierwszej połowy role się odwróciły. Gospodarze grali coraz szybciej i skuteczniej, trafiając praktycznie z każdej pozycji. W 20. minucie Adam Morawski obronił co prawda rzut karny, ale jego koledzy w ataku błyskawicznie stracili piłkę. Kapitalnie spisywał się Salvador Rocha, który przy każdym kontakcie z piłką groził rzutem z drugiej linii.

Fatalna seria kielczan sprawiła, że Sporting odskoczył na 16:12. Na dodatek Aly – egipski bramkarz gospodarzy – imponował skutecznością i był niemal nie do przejścia. Zespół Talanta Dujszebajewa raz po raz gubił piłkę, a defensywa przypominała dziurawy ser – albo, jak można by powiedzieć w świętokrzyskich realiach, ser z Włoszczowy.

Na pięć minut przed końcem tablica wskazywała już sześciobramkowe prowadzenie gospodarzy – 18:12. Ostatecznie pierwsza część zakończyła się wyraźnym zwycięstwem Sportingu Club de Portugal 20:15. 

II połowa

Kielczanie lepiej rozpoczęli drugą połowę – Theo Monar pokonał bramkarza gospodarzy, a chwilę później Klemen Ferlin popisał się efektowną interwencją. Wicemistrzowie Polski szybko zmniejszyli stratę do 20:17. Sporting nie zamierzał jednak odpuszczać i starał się ponownie odskoczyć rywalowi.

Zawodnicy Industrii mieli swoje dobre momenty w ataku, ale w defensywie ponownie zawodzili – obrona rozstępowała się jak Morze Czerwone. Strata kielczan nie spadała więc poniżej trzech trafień. Gospodarze grali jak z nut, udowadniając, dlaczego ich hala uchodzi za prawdziwą twierdzę.

W 43. minucie doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Arciom Karalek uderzył w twarz Felipe Monteiro i sędziowie długo analizowali zdarzenie przy monitorze. Ostatecznie obrotowy kielczan zobaczył czerwoną kartkę. „Lwy” z Lizbony z każdą minutą powiększały przewagę, prezentując błyskawiczną i skuteczną grę.

Jedynym pozytywem w szeregach kielczan był Szymon Sićko, który próbował wziąć ciężar gry na siebie. Obrona Industrii pozostawała jednak dziurawa i nieskuteczna. Zawodnicy Ricardo Costy imponowali precyzją – niemal każda akcja była małym majstersztykiem. Kapitalnie prezentował się Salvador Rocha, który momentami przypominał samego Mathiasa Gidsela – bezlitosnego „boga” piłki ręcznej, trafiającego z każdej pozycji.

W 53. minucie znów doszło do ostrego starcia. Theo Monar uderzył Antonio Suáreza, a sędziowie ponownie musieli obejrzeć powtórkę. Tym razem skończyło się na dwuminutowej karze. Atak Industrii wciąż jednak zawodził – proste straty i niedokładne podania przekreślały szanse na odrobienie wyniku.

Ostatecznie spotkanie zakończyło się pewnym zwycięstwem mistrza Portugalii – Sportingu CP 40:37. 

Sporting Lizbona – Industria Kielce 37:41 (20:15)

Kielce: Ferlin, Morawski – Latosiński 3, Sićko 8, D. Dujszebajew 2, Olejniczak 1, Jędraszczyk 5, A. Dujszebajew 1, Maqueda, Moryto 1, Kounkoud 3, Karaliok 6, Monar 6, Rogulski

Sporting: Kristensen, Abdelmotaleb – Silva Oliveira 4, Berlin 1, Alvarez Dominguez 1, Kiko Costa 9, Suarez Diaz 6, Graca Monteiro 4, Gurri Aregay 2, Martinez Cami Garcia, Salvador 9, Torkelsson 2, Gassama Cissokho 1, Branquinho, Romero 1

 
 
 

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Chcemy, żeby nasze publikacje były powodem do rozpoczynania dyskusji prowadzonej przez naszych Czytelników; dyskusji merytorycznej, rzeczowej i kulturalnej. Jako redakcja jesteśmy zdecydowanym przeciwnikiem hejtu w Internecie i wspieramy działania akcji "Stop hejt".
 
Dlatego prosimy o dostosowanie pisanych przez Państwa komentarzy do norm akceptowanych przez większość społeczeństwa. Chcemy, żeby dyskusja prowadzona w komentarzach nie atakowała nikogo i nie urażała uczuć osób wspominanych w tych wpisach.

Komentarze