Poniedziałkowa rozprawa w ostrowieckim sądzie przeciwko dwójce aktywistów, którzy w styczniu ubiegłego roku nakleili plakat z posłanką Joanną Lichocką pokazująca w sejmie obraźliwy gest palcem miała kilka zadziwiających zwrotów. Jednym z nich była decyzją sądu o tym, żeby pracownica biura posła Andrzej Kryja, mogła być przesłuchiwana poza salą sądową. Okazało się bowiem, że świadek, która przy odrywaniu plakatu faktycznie uszkodziła naklejkę nie może stawiać się w sądzie z powodów zdrowotnych aż do lutego przyszłego roku. Zarówno prokurator, jaki i obrońcy oskarżonych uznali, że przesłuchanie tej osoby może być kluczowe dla sprawy. Obrońcy oskarżonych zawnioskowali więc o umożliwienie przesłuchania w innym niż sala sądowa miejscu, np. w mieszkaniu świadka lub za pomocą łącz internetowych. Prowadząca sprawę sędzia Jolanta Iwon, przychyliła się do tego wniosku po wcześniejszym uzyskaniu opinii biegłego lekarza. Drugi ważny wniosek, złożony przez mecenas Katarzynę Czech-Kruczek dotyczył pozyskania jeszcze jednej opinii biegłego od poligrafii.
Wątpliwości obrońców wzbudziły krańcowo różniące się wyceny usług za naprawienie uszkodzonej folii. Wg firmy, która je naklejała taka usługa kosztowałby około 1000 zł, podczas gdy koszty jakie faktycznie poniosło biuro posła PiS Andrzeja Kryja, czyli kancelaria sejmu a więc faktura opiewała na kwotę 516 zł. I o pokrycie takiej kwoty przez oskarżonych aktywistów walczy parlamentarzysta.









Napisz komentarz
Komentarze