Trener chyba nie od dziś jest związany z Pucharem Syrenki?
Marcin Sasal: Chyba już czwarty raz przy nim się udzielam. Teraz wygląda to lepiej, bo gramy na nowych obiektach, cieszy, że Syrenka, która wędrowała po Polsce wróciła na jej miejsce, do Warszawy. Organizacyjnie trudno coś tej lokalizacji zarzucić - świetna komunikacja, stadiony - też jako miejsca do treningów, infrastruktura się poprawiła, a uczestnicy są zadowoleni z kwestii logistycznych.
Magia dawnych gwiazd z Pucharu Syrenki cały czas działa?
Na pewno, bo grali tu wspaniali piłkarze. Trzeba podtrzymywać tradycje. Jesteśmy trochę zawiedzeni, bo z jakiś tam powodów z Pucharu Syrenki 2022 wycofała się kadra Ukrainy, za nich wszedł Uzbekistan. Turniej cieszy się dużym prestiżem, dla wielu młodych piłkarzy był okazją do pokazania się promocji, ja pamiętam choćby syna Zinedine Zidane'a i stoi na bardzo dobrym poziomie. Chętnie z naszych zaproszeń korzystają duże federacje.
Śpi pan normalnie po nocach podczas trwania imprezy?
Trzeba do tego podchodzić spokojnie, jakieś doświadczenie już jest. Robimy wszystko, by obywało się bez wpadek, a widząc zadowolonych przedstawicieli uczestników chyba wychodzi nam to porządnie. Wymogi PZPN też są surowe - hotele o odpowiednim standardzie, specjalne menu. Różne sytuacje mają miejsce - Norwegowie na mecz z Rumunią zapomnieli kartek na zmiany i musieliśmy im w biurze drukować. Staramy się by każdy był zadowolony.
Jest czas by śledzić wyniki Korony i KSZO?
Oczywiście, że tak. Działam w programie o pierwszej lidze i tym żyje. Fajnie, że Korona odjechała mi do ekstraklasy i potrzebuje teraz stabilizacji. Na razie w tabeli stoi nisko, ale różnice punktowe są niewielkie. Ja wierzę, że Kielce doczekają się europejskich pucharów, może za dwa, trzy lata. Jeśli chodzi o KSZO to trudno mi coś wyrokować. Skład jest średni, w tabeli tak to wygląda, a klub z Ostrowca musi sobie poradzić z zaszłościami finansowymi i organizacyjnymi. Samym ogłoszeniem walki o awans nic się nie osiągnie.








Napisz komentarz
Komentarze