Maciej Dobrowolski: Chyra kiedyś zaśpiewał "Cesarz to ma klawe życie", a czy prezydent to też ma klawe życie?
Jarosław Górczyński: Nie, chyba nie ma aż tak klawego życia. (śmiech) To duża praca i duża odpowiedzialność. Kiedy chce się to robić z pasją, to zajmuje bardzo dużo czasu.
Skoro nie ma klawego życia, to dlaczego Pan jest prezydentem?
Bo daje mi to ogromną satysfakcję, widoczne efekty pracy i sympatyczne reakcje za strony mieszkańców. I to jest solidne paliwo do działania.
Musi Pan chyba być człowiekiem, który ma stalowe, a wręcz amputowane nerwy. Czy czasem zdarza się Panu pomyśleć "mam tego dość, rzucam to i jadę na bezludną wyspę"?
Nie odnalazłbym się na bezludnej wyspie, natomiast trudno mają ze mną współpracownicy.
Dlaczego? Jest Pan ciężkim szefem?
Chyba nie takim ciężkim, bo ważę 78 kg (śmiech). A tak na poważnie, mam bardzo wysoko ustanowioną poprzeczkę dla samego siebie, więc I tym samym dla innych.
W takim razie proponuję cofnąć się o jakieś trzydzieści lat I pomyśleć, jak trudnym wtedy był Pan? A może było inaczej – jak wtedy wyobrażał Pan sobie swoją przyszłość?
Widziałem wiele rzeczy, które chciałem wesprzeć, poprawić, naprawić, zrobić szybciej i sprawniej. Sądzę, że to mi się (w przyszłości, czyli w czasach obecnych) udaje.
Nie chciał Pan być nigdy “rockendrolowcem”? Zbuntowanym gościem z długimi włosami na motocyklu?
Cenię sobie poczucie wolności i rozumiem osoby, którym taki styl życia jest bliski, jednak każdy człowiek jest inny. Czuję, że nie do końca jest to “moja bajka”.
Zawsze Pan był pod krawatem – dosłownie I w przenośni?
Lubię krawat I chodzenie w nim nie sprawia mi żadnego kłopotu. Potrafię nawet wypoczywać, nie zdejmując krawata. (śmiech)
Sam lubię krawat i często chodzę pod krawatem ale niestety, nie potrafię go wiązać I o pomoc zawsze prosze swoją drugą połowę. Jeżeli powie mi Pan, że potrafi sam zawiązać krawat, bez pomocy żony, to będę Pana darzyć podziwem.
No to chyba nie zaskoczę pana, mówiąc, że wiążę sobie krawaty sam od wielu lat.
Panie Prezydencie, jest Pan jedną z najważniejszych osób w Ostrowcu Świętokrzyskim i jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci województwa świętokrzyskiego. Powiedział Pan w ankiecie, opublikowanej również w tym wydaniu naszej gazety o tym, że Pana ulubionym politykiem jest Winston Churchill. A był to mocny facet - ktoś, kto dokonał rzeczy niezwykłych. Czy jako zapewne specjalista od Churchila, sądzi Pan, że odnalazłby się on w dzisiejszych trudnych czasach w Polsce?
Byłoby to dla niego trudne ze względu na skomplikowaną sytuację społeczną, inny rodzaj kultury, oraz odmienne uwarunkowania historyczne. Mimo wszystko uważam, że dla osób ambitnych I kompetentnych, nie ma rzeczy niemożliwych.
Wygrałby, gdyby startował w najbliższych wyborach?
Wygrałby, bo zawsze wiedza, rozsądek i doświadczenie wygrywają.
Jest Pan tego pewien?
Jestem przekonany, że ludzie to wiedzą i wierzę w to.
Tendencje w Europie, w Polsce i w świętokrzyskim ukazują jednak, że ufamy ludziom, którzy wiele nam obiecują. Czy I Pan dużo obiecywał w poprzedniej i planuje obiecywać w kolejnej kampanii wyborczej?
Jestem prezydentem wywodzącym się z nurtu technicznego. Cenię swoje myślenie “zero-jedynkowe”. Jestem bardzo konkretnym człowiekiem. Mówię i realizuję, to co mogę. Tu gdzie nie mogę, to mówię wprost, że jest to nierealne.
Ci politycy, którzy odważa się mówić prawdę z reguły przegrywają.
Nie, w dłuższej perspektywie jest to skuteczniejsze. Nasze społeczeństwo nie daje się już nabrać na zasadzie "nikt wam tyle nie zrobi, ile my wam obiecamy".
Zazdroszczę takiego podejścia. To podejście było chyba rzeczywiście charakterystyczne dla Churchilla. A tak zupełnie z innej beczki: kiedy kończy się Pana dzień pracy, to czy kładąc się spać myśli Pan zazwyczaj, że ma Pan za sobą udany dzień, czy może jednak bardziej przeważają myśli, że dało się zrobić tego dnia coś więcej?
Nie mam takiego uczucia, że kończy się mój dzień pracy. Ja zawsze jestem w pracy, z tym mam problem. Narzeka na to moje otoczenie. Natomiast zawsze staram się pracować na najwyższym poziomie i dlatego mam również bardzo wysokie wymagania wobec swoich pracowników i współpracowników.
To jakie wymagania ma wobec Pana żona, jeśli Pan ciągle jest w pracy, a nie w domu? Ma Pan zarezerwowany czas na spędzenie czasu tylko w domu I tylko we dwoje?
Ze względu na charakter tej pracy i fakt, iż trzeba być zawsze w gotowości i "pod telefonem". Jestem zawsze dostępny, nie wyłączam telefonu nawet w kościele. Pomimo tego zawsze byłem I jestem rodzinnym człowiekiem, bez bliskich, żony I dzieci nie byłbym wstanie doświadzcać życia w pełnej palecie barw.
Ominął Pan moje pytanie: co na to małżonka?
Lata pracy w samorządzie i polityce pozwoliły jej przejść z tym do porządku dziennego i pogodzić się z tym faktem. Odczuwam silne I nieustające wsparcie żony w moich działaniach I sądzę, że to wsparcie potrafię odwzajemnić.
Ponieważ jest Pan osobą, która twardo stąpa po ziemi, musi Pan mieć jakieś marzenie. O czym marzy człowiek, który jest wiecznie w pracy, w której zdaje się być zakochany?
To jest wyjątkowo trudne pytanie. Ponieważ zawiera w sobie wiele : marzenia rodzinne, kulturalne, gospodarcze, społeczne czy polityczne. Obawiam się, że nie da się jednym zdaniem uwzględnić tego wszystkiego na raz.
A ja tego Panu życzę, zwłaszcza realizacji tych najbardziej własnych, prywatnych, domowych marzeń…
Bardzo dziękuję.
Jarosław Górczyński: Lubię krawat (Co za wywiad!)
Z prezydentem Ostrowca Jarosławem Górczyńskim rozmawia Maciej Dobrowolski
- 08.06.2018 13:00













Napisz komentarz
Komentarze