W Indiach popularność futbolu systematycznie rośnie, widać to szczególnie w stanach Kerala i Kalkuta. Dla ich mieszkańców piłka nożna jest ważniejsza od krykietu, a na mecze przychodzi po 35 tysięcy kibiców. Miejscowi starają się robić co w ich mocy by rósł poziom rozgrywek ligowych. – Zatrudnia się trenerów z wiedzą i doświadczeniem z rozgrywek europejskich. Skupiam się na bramkarzach, bo to moja działka. Uważam, że przygotowanie techniczne i taktyczne części golkiperów wygląda przeciętnie, można dużo poprawić. Trzeba nad tym pracować, a w lidze Indii bronią sami Hindusi. Nie ma takich wymagań co do wzrostu, najczęściej są to gracze mierzący około 180 centymetrów. Nie jestem przeciwnikiem tego, że niski wzrost nadrabiają ustawianiem się, przewidywaniem i motoryką. Według mnie sytuacja będzie się poprawiać, gdy kluby utrzymają inwestowanie w zagranicznych szkoleniowców pracujących w akademiach. Ogólnie poziom ligi podnoszą cudzoziemcy, bo nie przylatują tu na wakacje – tłumaczy Rafał Kwiecień, który będąc w Indiach emocjonował się mundialem.
- W szkołach organizowano turnieje piłkarskie, w mieście Kerala nie brakowało telebimów i przy nich gromadzili się kibice i oglądali mecze. Bary też były pełne podczas spotkań Mistrzostw Świata w Katarze. Hindusi najmocniej wspierali Argentynę. Co ciekawe wszystkie mecze mundialu można było oglądać za darmo na stronie internetowej indyjskiej telewizji – opowiada Rafał Kwiecień, który sam kibicował Japonii. Cenił ten zespół za dyscyplinę i odpowiedzialność na boisku. Samuraje w grupie pokonali Niemców i Hiszpanię, a w 1/8 finału po karnych odpadli z Chorwacją, która sięgnęła po brązowy medal.








Napisz komentarz
Komentarze