Zakochanie to nie miłość...
… i to rozgraniczenie jest niesłychanie ważne... Często, będąc zakochanym uważamy, że doświadczamy wielkiej miłości, takiej na całe życie, na dobre i na złe. Tymczasem prawda wygląda nieco inaczej, czyniąc nasze wyobrażenia o miłości złudnymi. Ale zacznijmy od początku... Już jako dzieci tworzymy w głowie „miłosne mapy”, które są wskaźnikiem naszych preferencji doboru osób, którymi się otaczamy. To dzięki nim w okresie adolescencji i dorosłości będziemy dokonywać wyboru swoich pierwszych miłości, życiowych partnerów, a gdy do tego dojdzie nasz mózg będzie „uruchamiał” kolejne fazy uczucia... Pierwsza z nich to zakochanie. Etap szybkich zmian w naszym mózgu i w całym ciele. Dzieje się to pod wpływem wytwarzających się w mózgu substancji tzw. neurotransmiterów, które np. przyspieszają bicie serca, rozszerzają gruczoły łzowe (efekt maślanych oczu), z drugiej wywołują trudności w koncentracji uwagi, racjonalnym myśleniu. Drugi etap to romantyczne początki – etap względnie krótki, podczas którego pojawia się w związku intymność, namiętność, zaufanie. To na tym etapie podejmujemy decyzję o przerwaniu związku lub jego umacnianiu. Dlatego też etap kolejny to związek kompletny, w którym zaufanie umacnia się, pojawia się wzajemne zaangażowanie w relację, uczymy się współdziałania w parze. Niestety etap ten wiąże się też z rozczarowaniami względem siebie, wystawia partnerów na liczne próby. A wszystko to po to, by przejść do fazy czwartej, jaką jest związek przyjacielski. Ten etap daje nam poczucie pewności, stabilności. Mimo iż początkowe emocje dawno już opadły, znamy się na tyle dobrze, by móc powiedzieć, że tworzymy jedność, odczuwamy satysfakcję z bycia razem. Jednak niezwykle trudnym jest dbanie o ten związek, by nie stał się on pusty, obojętny. Konsekwencją tego bowiem będzie rozstanie... Więc jak? Miłość to u Państwa czy tylko zakochanie?






Napisz komentarz
Komentarze