Wczorajszy mecz był tym z rangi dla koneserów. Dosyć niski wynik jak na piłkę ręczną 20:20. Dużo walki, przepychanek, twardej gry i indywidualne popisy zawodników takie mecze są nie tylko emocjonujące, ale przede wszystkim pełne emocji i wywrotności. Ciężko jest wskazać, która z ekip była lepsza. Mecz można śmiało podzielić na lepsze i gorsze minuty u obu drużyn.
Przez pierwsze minuty jedni jak i drudzy mieli problemy z wykreowaniem stuprocentowych sytuacji. Lecz to Żółto-Niebiescy potrafili wyjść na kilku bramkowe prowadzenie, lecz zła gra w ataku sprawiła, że przewaga stopniała do jednej bramki przed przerwą. Swoją świetną formę ukazał Andreas Wolf, który broniąc większość rzutów karnych i kilka kapitalnych rzutów uratował podopiecznych Dujszebajewa przed odrabianiem strat w pierwszej połowie.
Gospodarze jak i goście mieli ogromne problemy z wykorzystywaniem swoich sytuacji. W pewnym momencie podczas meczu nie widzieliśmy bramek przez około 4 minuty. I znów trzeba wspomnieć o Wolfie. Jego zawrotne 56% skuteczności obrazuje jak nastawiony był niemiecki bramkarz. Jego świetne interwencje były jednak mało potrzebne na przestrzeni całego meczu. Jego koledzy z pola ewidentnie mieli rozregulowane celowniki.
Ciężko pisze się o porażce, przerwanej passie i co tu dużo mówić swego rodzaju upokorzeniu, bo najbardziej znienawidzony rywal zdobywa upragnione mistrzostwo po tylu latach posuchy w dodatku tutaj w Kielcach. Finał przeszedł już do historii. Należy wyciągnąć wnioski i z chłodną głową próbować zaprzestać pewnego rodzaju kryzysu Iskry.
Industria Kielce 20:20 Wisła Płock (10:9)
Rzuty Karne 7:8






Napisz komentarz
Komentarze