Na nagraniu, które trafiło w niedzielne popołudnie do sieci widać, jak setki ryb i małży unoszą się na tafli wody w centrum Kazimierzy Wielkiej. Ryby jednak nie są żywe a wszystkie martwe. Internauci dopatrują się celowego działania. Pan Patryk pyta - Gdzie jest PZW (Polski Związek Wędkarski - red.). 25 lat temu, jak były upały, to straż pompowała wodę i ryby miały tlen - pisał.
- To jest sabotaż. Pożary, nawałnice a teraz ryby, to nie jest normalne - pisała Pani Teresa.
Okazuje się, że zjawisko może być proste do rozwiązania, a tragedii można było uniknąć. Na etapie gdy zbiornik był budowany, nie wykonano retencji, jak pisze jeden z internautów. Powodem miał być żyjący tam zagrożony gatunek chrząszcza. Przez dłuższy czas nie czyszczono koryta rzeki i natlenienie wody spadło do bardzo niskiego poziomu. Zjawisko to nazywa się przyducha. Zjawisko w krajnych przypadkach może prowadzić do wymierania zamieszkujących go organizmów - w tym wypadku ryb i małży.
Do śnięcia ryb jednak nie dochodzi odrazu. Organizmy najpierw zachowują się niespokojnie, wypływają na powierzchnię próbując złapać tlen, dochodzi do utraty płynnych ruchów. Na tym etapie można jeszcze rybom pomóc. W Kazimierzy Wielkiej na pomoc było już za późno.






Napisz komentarz
Komentarze