Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu Radio Rekord onair Radio Rekord onair
piątek, 12 grudnia 2025 04:36

Kompromitacja pukała do drzwi. Industria przegrywa z mistrzem Niemiec

Trzecia kolejka EHF Ligi Mistrzów przyniosła kibicom w Kielcach wielkie emocje. Podopieczni Talanta Dujszebajewa podejmowali przed własną publicznością mistrza Niemiec – Füchse Berlin. Dla Industrii Kielce był to mecz szczególnie ważny, ponieważ dawał szansę na szybkie zmazanie złego wrażenia po dotkliwej porażce w Lizbonie. Mecz jednak zakończył się porażką Żółto-Biało-Niebieskich 32:37 (15:22).
Kompromitacja pukała do drzwi. Industria przegrywa z mistrzem Niemiec

Źródło: Fot. Industria Kielce

W szeregach Industrii zabrakło Adama Morawskiego oraz Dylana Nahi, który wciąż wraca do pełni sił po urazie. Rywale z Berlina przyjechali wprawdzie tylko w trzynastoosobowym zestawieniu, ale nie był to dla nich większy problem – w końcu w ich szeregach występuje „Bóg piłki ręcznej”, Duńczyk Mathias Gidsel, który potrafi odmienić losy każdego meczu.

Przed startem spotkania kibice byli świadkami występu mistrzyń Polski z Aerial Perle Kielce, które lada moment wyjadą na mistrzostwa świata do Argentyny. Z tej okazji uruchomiono zbiórkę, by wspomóc młode, utalentowane dziewczyny pod okiem Igi Smolec w walce o marzenia.

Oczywiste było, że gdy tylko rywal z Berlina był przy piłce, gwizdy kibiców dawały się we znaki. I to właśnie mistrzowie Niemiec wyszli na prowadzenie, łatwo pokonując Klemena Ferlina. Gdy Industria próbowała odpowiedzieć, rozwlekała swoje ataki, przez co rywal zdobywał kolejne gole. Z rzutu karnego Piotr Jarosiewicz został zatrzymany przez Dejana Milosavljeva.

Czy był to szybki początek meczu? Obie ekipy mozolnie konstruowały swoje akcje, jednak w piątej minucie Klemen Ferlin obronił trafienie, a piłka wróciła do Jarosiewicza, który zaliczył drugie trafienie. W międzyczasie Gidsel ucierpiał kilka chwil wcześniej i przez dłuższy moment leżał na ławce, ale jak mówi przysłowie – „wywołujesz wilka z lasu, a on cię pożre”. W tym przypadku wywołano stado lisów, które wbiło szybkie dwa gole.

Niemiecka ekipa zdołała po chwili wyjść na trzybramkowe prowadzenie, a „wkrętka” Alexa Dujszebajewa niewiele zmieniła – po chwili było już 3:7. Gra podopiecznych Talanta Dujszebajewa była po prostu tragiczna, żeby nie powiedzieć komiczna. Luki w obronie, podobnie jak w Lizbonie, oraz akcje budowane w żółwim tempie nie zwiastowały dobrego wyniku.

Na trybunach panowała cisza, brakowało wsparcia kibiców, bo ci nie dowierzali, co właściwie się dzieje. Szykowała się powtórka z Lizbony, gdzie kielczanie stracili 41 trafień. Po pierwszym kwadransie było już 6:13 dla gości, którzy grali w piłkę ręczną, podczas gdy wicemistrzowie Polski raczej udawali, że grają.

Drugi kwadrans wyglądał praktycznie tak samo. Gdy na parkiet wrócił „Bóg piłki ręcznej”, gra wcale nie kleiła się bardziej, tym bardziej że na bramce świetnie spisywał się serbski gigant. Przewaga rosła w szybkim tempie – na dziesięć minut przed końcem było już 9:19, a sekundy upływały bardzo wolno, jakby chciały przedłużyć męki Industrii Kielce, która i tak męczyła się sama ze sobą na parkiecie.

Było kilka przebłysków, może poza Jorge Maquedą, który wykorzystał wolną strefę i sytuację sam na sam. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 15:22.

Po zmianie stron kibice mieli nadzieję na lepszą grę swojego zespołu, bo w pierwszej połowie było jej zwyczajnie za mało. Kielczanie rozpoczęli od rzutu Hassana Kaddaha, który jednak trafił prosto w bramkarza. Po chwili sprawy w swoje ręce wziął Theo Monar, zdobywając 16. bramkę dla Industrii. Problem w tym, że dziury w obronie jak były, tak zostały.

„Lisy” bez większych problemów przedzierały się przez defensywę kielczan, choć Egipcjanin przypomniał sobie, jak się rzuca i zaliczył dwa trafienia z drugiej linii. A co było tajną bronią gości? Rzuty z dystansu – praktycznie każdy znajdował drogę do siatki. Nawet grając w osłabieniu, berlińczycy byli nad wyraz skuteczni. Po stronie Industrii… nie wychodziło nic. Tak bezradnej drużyny z Kielc Hala Legionów nie widziała od dawna, a może i od lat. To, co wyprawiała drużyna z Berlina, było istnym handballowym majstersztykiem.

Owszem, w 40. minucie strata zmniejszyła się do pięciu bramek, a wynik 21:26 tlił jeszcze cień nadziei. Ale w obliczu tak mocnego rywala trudno było wierzyć w odwrócenie losów spotkania. Klemen Ferlin robił, co mógł, by zatrzymać lawinę trafień, ale jego koledzy w polu grali tak, jakby chcieli mu zrobić na złość – pudłując w momentach, gdy mieli szansę na pokonanie potężnego Serba.

Na kwadrans przed końcem tablica wyników wskazywała 21:27. Goście bawili się w Hali Legionów, kontrolując wydarzenia na boisku. Ich przewaga nie topniała, a powoli rosła. Oglądając mistrza Niemiec, można było odnieść wrażenie, że nie gra na 100% – jakby z litości dla kielczan, którzy byli cieniem samych siebie.

Oczekiwano, że po klęsce w Lizbonie Industria pokaże coś więcej, choćby kilka procent poprawy. Tymczasem kibice musieli przełknąć kolejną gorzką pigułkę rozczarowania.

Jednak na osiem minut przed końcem coś drgnęło. Jakby szczypiorniści Industrii tchęli w siebie nowego ducha walki. Nagle zrobiło się 28:31, a rywal zza Odry zaczął się gubić w swojej grze. Trybuny odżyły, uwierzyły na nowo w swoich ulubieńców, którzy chcieli powalczyć choćby o jeden punkt.

Niestety, kolejne proste błędy i straty piłki sprawiły, że na dwie minuty przed końcem tablica wyników pokazywała już 31:36. Zamiast wielkiego powrotu nadeszła brutalna rzeczywistość.

Koniec końców, górą była ekipa z Berlina, która wygrała to spotkanie 32:37.

Industria Kielce - Fuechse Berlin 32:37 (15:22)

Industria: Ferlin 12 obron, Cordalija - Vlah 1, Jędraszczyk, Moryto 2, Olejniczak 2, Sićko 1, A. Dujszebajew 10, Kounkoud 2, Maqueda 1, D. Dujszebajew, Rogulski 1, Monar 4, Jarosiewicz 6, Kaddah 2, Latosiński.

Fuechse: Milosavljev, Ludwig - Wiede 1, Darj 1, Andersson 4, Arino Bengoechea, Grondahl 7, Gidsel 13, Freihofer 2, Langhoff 1, West AV Teigum 5, Gunther, Marsenic 3.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Chcemy, żeby nasze publikacje były powodem do rozpoczynania dyskusji prowadzonej przez naszych Czytelników; dyskusji merytorycznej, rzeczowej i kulturalnej. Jako redakcja jesteśmy zdecydowanym przeciwnikiem hejtu w Internecie i wspieramy działania akcji "Stop hejt".
 
Dlatego prosimy o dostosowanie pisanych przez Państwa komentarzy do norm akceptowanych przez większość społeczeństwa. Chcemy, żeby dyskusja prowadzona w komentarzach nie atakowała nikogo i nie urażała uczuć osób wspominanych w tych wpisach.

Komentarze