Maciej Dobrowolski: Chyba nie ma w Ostrowcu osoby, która pani nie zna?
Justyna Kwiatkowska: Myślę, że ostrowczanie znają mnie, ponieważ pracowałam w wielu miejscach kojarzonych z samochodami - od stacji paliw, gdzie tankowałam samochody, przez wulkanizację, menadżerowanie stacją kontroli pojazdów aż po diagnostykę.
Skąd się wzięła się taka miłość, bo to musi być miłość?
Od najmłodszych lat zawsze interesowałam się pojazdami, zawsze chciałam skończyć te 17 lat i jak najszybciej zdobyć prawo jazdy, więc jak tylko ukończyłam je to od razu poszłam na kurs i oczywiście zdałam za pierwszym razem. Także to miłość do pojazdów zawładnęła moim życiem. Mało tego, jeszcze jako 15-latka wsiadłam do samochodu wujka i szalałam po polnych drogach.
Nasze pokolenie zdawało prawo jazdy przeważnie na „maluchach”, pani również?
Tak jest!
A gdyby tak teraz taki „maluch” przyjechał do Malpolu, w którym pani pracuje i właściciel oświadczył, że: nie może dać sobie z tym autem rady, to czy, umiałaby pani zajrzeć i naprawić to kultowe cacuszko?
Myślę, że tak - to były proste samochody. Obecnie samochody mają bardzo dużo elektroniki więc tu już jest troszeczkę trudniej.
Ale też trzeba mieć i taki zmysł by poczuć dusze samochodu…
Tak, trzeba czuć duszę auta, ma pan rację.
Kiedy przyjeżdża kierowca, którego być może jeszcze pani nie zna, a on nie zna pani i mówi, że chciałby zrobić to i to, i wtedy pani bierze od niego kluczyki i bierze się za robotę. Jak wtedy reagują kierowcy? Patrzą się ze zdziwieniem, a może ze strachem?
Tak, zdarzają się i takie sytuacje (śmiech). Na początku, gdy klient wchodzi na stację kontroli pojazdów i ja proszę od niego dowód rejestracyjny, nie widać zdziwienia na twarzy, ponieważ klienci kojarzą moją twarz i to, że byłam menadżerem na stacji. Jednak kiedy proszę już kluczyki to widać tą konsternację, przeważnie u mężczyzny, ponieważ mężczyźni nie lubią oddawać kierownicy w obce ręce, a już szczególnie w kobiece. Ale kiedy przejadę już przez ścieżkę diagnostyczną, po zakończonym badaniu technicznym widać uśmiech na twarzy. I jest miło.
Czyli coś w tym jest, że mężczyźni są lepszymi kucharzami wbrew pozorom, a kobiety mogą być lepszymi mechanikami, jeśli tylko zechcą nimi być?
Tak, oczywiście. Strasznie ciężko było dojść do stanowiska diagnosty, ponieważ musiałam przejść przez kurs kończący się pięcioma egzaminami teoretycznymi i szóstym praktycznym, ale udało się i teraz wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jestem z siebie dumna.
A gdyby miała pani przed sobą podjęcie tu i teraz życiowej decyzji, by odejść z zawodu, miały by pani na tyle siły i odwagi?
Nie. Bardzo lubię swoją pracę, aczkolwiek praca diagnosty jest bardzo odpowiedzialnym zajęciem, wbrew temu, co się na pierwszy rzut oka może wydawać. To diagnosta często decyduje o bezpieczeństwie uczestników ruchu drogowego, o tym czy pojazd może poruszać się po drogach publicznych czy też nie. Praca diagnosty z pozoru nie jest łatwa - to diagnosta podejmuje wiele decyzji, za które w pełni bierze odpowiedzialność. To jest bardzo odpowiedzialna praca, aczkolwiek największą zaletą bycia diagnosą jest to, że w momencie wykonywania tej pracy jesteśmy ekspertami, z których opinią muszą się liczyć inni. (śmiech)
Na koszulce ma pani napisane "zanim uwierzysz w swoją duszę, najpierw musisz oczyścić w swój umysł". Czy przez przypadek założyła pani dzisiaj tę koszulkę a może jest to pani życiową dewizą?
Można powiedzieć, że tak.
Jest pani w dobrym specjalistą od samochodów, ale czy jest pani też dobrym kierowcą?
Nie miałam w swoim życiu poważnej kolizji. Myślę, że jestem dobrym kierowcą.
Zdaje sobie pani sprawę, że przez ostatnie kilka minut wpędziła mnie pani w takie kompleksy, że długo będę musiał z nich wychodzić? Kompletnie nie znam się na samochodach -kupuję nowe, bo wiem, że mają gwarancję. Nie umiem też gotować, wszystko na nie…
Ale jest pan w tym dobry. Co pan robi teraz?
Dziękuję za komplement (śmiech). Pani Justyno, czy lubi pani przyjmować od mężczyzn komplementy? Na pewno je pani prawią.
Każda kobieta to lubi, ja również. Cieszę się, że klienci wracają na naszą stację, że słyszę od nich wiele pozytywnych opinii, miłych słów, także bardzo jest to miłe.
A jak traktują panią koledzy w pracy? Czy jest pani „oczkiem w głowie” czy jednak jest pani traktowana wyłącznie po partnersku?
Myślę, że pół na pół. Troszkę oczkiem w głowie, troszkę po partnersku, bo wiadomo nikt za mnie tej pracy nie wykona, muszę wykonywać ją sama, tak jak koledzy. Na początku zdarzały się różne komentarze, że niby kobieta nie nadaje się do bycia diagnostą, że baba nie zna się na samochodach i tak dalej. Teraz jest to już przeszłość i ich czarne scenariusze się nie sprawdziły.
To życzę wszystkiego dobrego i tyle optymizmu i uśmiechu, ile pani wniosła wchodząc do redakcji.
Bardzo dziękuję.




















Napisz komentarz
Komentarze