Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu Radio Rekord onair Radio Rekord onair
wtorek, 16 grudnia 2025 22:43

W imię pamięci cz. I

30 września 1942 r. w Ostrowcu Św. czas jakby zatrzymał się. Na Rynku Niemcy dokonali przez powieszenie pierwszej masowej egzekucji w mieście na 29 aresztowanych. Wśród nich był mjr Leon Braziulewicz.

Leon Stefan Braziulewicz urodził się w grudniu 1892 r. w Petersburgu w rodzinie Justyna i Urszuli z Maliszewskich. Ukończył 6 klas gimnazjum św. Katarzyny w Petersburgu, a potem kursy buchalterii. Pracował w banku. Od listopada 1914 r. do 25 sierpnia 1917 r. był żołnierzem armii rosyjskiej. Od 2 września 1917 r. służył w I Polskim Korpusie pod dowództwem gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego, gdzie zetknął się z późniejszym generałem Władysławem Andersem.

6 listopada wstąpił do Wojska Polskiego. Służył w formacjach piechoty w Lesznie, Jarocinie i Włodzimierzu Wołyńskim. Brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. W latach 1918-1919 odbył oficerskie kursy miernicze, a w 1924 r. kurs oficerów sztabowych. Na początku lat 20. awansował do stopnia majora.

W 1929 r. został przeniesiony w stan spoczynku. Wstąpił do służby w Straży Granicznej. Pracował jako kierownik Inspektoratu Granicznego (IG) Brodnica, a następnie Ostrów. W 1936 r. przez trzy miesiące był komendantem Centralnej Szkoły Straży Granicznej w Rawie Ruskiej. Od 7 października 1937 r. pełnił funkcję oficera wywiadowczego, jednocześnie będąc kierownikiem IG Ostrów. W 1938 r. przeszedł w stan spoczynku.

Z dniem 1 marca 1939 r. objął stanowisko komendanta straży bezpieczeństwa Zakładów Ostrowieckich (ZO), wakujące po śmierci Karola Gintera. Wraz z żoną i trzema córkami przybył do Ostrowca Św. i zamieszkał w domu przy ul. Poniatowskiego 5.

- Kiedy wybuchła wojna ojciec założył mundur - wspomina Anna z Braziulewiczów Retmaniak, córka majora. - Ostrowiec miał do obrony tylko 3 armatki. Znajdowały się one na terenie ZO, cukrowni w Częstocicach i na Piaskach, w miejscu gdzie właśnie ruszyła budowa kościoła. Ojciec jeździł i sprawdzał te główne punkty obrony. W pierwszych dniach września otrzymał rozkaz zabezpieczenia i wywiezienia z ZO tajnej dokumentacji dotyczącej produkcji zbrojeniowej. Wraz z grupą nadzoru technicznego i fachowcami ewakuował się na wschód. Miałyśmy jechać z nim. Byłyśmy już spakowane. Ostatecznie zostałyśmy w Ostrowcu: mama, ja, siostry i nasza gosposia Kasia.

W październiku 1939 r. mjr Braziulewicz powrócił do Ostrowca i podjął pracę w ZO jako gospodarz. Włączył się w działalność konspiracyjną organizując na tym terenie struktury Służby Zwycięstwu Polski, a potem Związku Walki Zbrojnej – Armii Krajowej. W sprawach konspiracyjno-organizacyjnych wyjeżdżał często do Warszawy kontaktując się początkowo z gen. Michałem Tokarzewskim-Karaszewiczem, a następnie ze Stefanem Roweckim.

- Ojciec mógł tak jak jego koledzy ewakuować się. Zdecydował się jednak na powrót. Bardzo kochał żonę i córki - opowiada A. Retmaniak. - Dopóty Niemcy nie wiedzieli kim był pan Braziulewicz, było względnie spokojnie. Kiedy zaczęło robić się niebezpiecznie ojciec wysłał nas do swojego kuzyna, do Drwalewa, pod Grójcem. Sam zamierzał ulokować się w bezpiecznym miejscu. Nie zdążył. Został aresztowany.

Mjr Braziulewicz znalazł się w grupie zatrzymanych przez Gestapo we wrześniu 1942 r., w odwecie za uszkodzenie gazociągu i mostu na Kamiennej w Romanowie przez grupę dywersyjną AK.

- We wrześniu były imieniny mamy, Eugenii, a zarazem dzień jej urodzin. Zawsze hucznie je obchodziliśmy, podczas okupacji także. Kiedy tata nie zatelefonował z życzeniami wiedzieliśmy, że coś musiało się stać niedobrego. Wkrótce nadeszła depesza: „Leona nie ma, przyjeżdżaj natychmiast. Kasia”. Jej autorem był ks. Franciszek Bobiński i Edek Kowalski. Na wieść o aresztowaniu ojca mama wraz ze starszą siostrą Aliną pojechały pociągiem do Ostrowca. Ja z młodszą siostrą Marysią zostałyśmy w Drwalewie - mówi A. Retmaniak.

Zatrzymanych osadzono w areszcie mieszczącym się w budynku magistratu przy ul. Głogowskiego. Przebywali w nim dwa tygodnie. Po okrutnych przesłuchaniach komendant Sipo i SS na dystrykt radomski, Fritz Liphardt zarządził publiczną egzekucję na ostrowieckim Rynku, zatwierdzoną przez dowódcę SS na dystrykt radomski Herberta Böttchera.

- Ojciec mógł uciec dwa razy, raz jak go prowadził policjant na Gestapo, na ul. Żeromskiego, drugi – samochodem podstawionym przy bocznej uliczce od ul. Siennieńskiej przez chłopców z konspiracji. Jak mówili mu, aby uciekał, powiedział, że nie może tego zrobić, bo za niego wezmą 10-ciu następnych, którzy osierocą kolejne rodziny. I nie zrobił! - wspomina córka. - Do końca zachował spokój. Kilku aresztowanych w ostatnich listach do żon, napisanych tuż przed śmiercią, wspomniało, że Braziulewicz podtrzymywał ich na duchu.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Chcemy, żeby nasze publikacje były powodem do rozpoczynania dyskusji prowadzonej przez naszych Czytelników; dyskusji merytorycznej, rzeczowej i kulturalnej. Jako redakcja jesteśmy zdecydowanym przeciwnikiem hejtu w Internecie i wspieramy działania akcji "Stop hejt".
 
Dlatego prosimy o dostosowanie pisanych przez Państwa komentarzy do norm akceptowanych przez większość społeczeństwa. Chcemy, żeby dyskusja prowadzona w komentarzach nie atakowała nikogo i nie urażała uczuć osób wspominanych w tych wpisach.

Komentarze