Część pierwszą można przeczytać poniżej.
30 września 1942 r. po południu okupanci dokonali egzekucji. Niemiecka żandarmeria obstawiła Rynek. Polakom zabroniono wstępu. Nakazano pozamykać sklepy, okna i okiennice. W wylotach ulic ustawiono posterunki z bronią maszynową. 29 skazańców przyprowadzono z aresztu na miejsce egzekucji, na Rynek, gdzie stała szubienica. Gestapowiec Erwin Raczyński odczytał im po polsku wyrok śmierci przez powieszenie. Kolejność wieszania skazanych była zgodna z porządkiem alfabetycznym. Do wieszania Niemcy zaangażowali Żydów z miejscowego getta. Po ogłoszeniu wyroku skazani zachowywali się spokojnie i z godnością. Każdy z wezwanych idąc pod szubienicę, żegnał pozostałych słowami „do widzenia Panom”. Pierwszy do szubienicy został wezwany mjr Braziulewicz. Przed wykonaniem wyroku powiedział, co myśli o wysługiwaniu się Niemców Żydami i na koniec dodał: „Za dzisiejsze widowisko niech wam Pan Bóg zapłaci”. Po egzekucji Niemcy zdjęli posterunki i odjechali. Dopiero wówczas mieszkańcom miasta pozwolono wyjść na Rynek, gdzie do godziny 18 wisiały ciała zamordowanych.
- Mama z siostrą poszła na miejsce egzekucji i zdjęła ojcu obrączkę z palca - wspomina A. Retmaniak.
Wraz z mjr. Braziulewiczem zostali straceni: nauczyciel Jerzy Cywiński, lekarz miejski Józef Duda, kupiec i działacz PPS Jan Dzienniak, robotnik ZO Kazimierz Gałka, kupiec Józef Gierdalski, kupiec Antoni Grad, szef administracji ZO Jan Gronwald, pracownik centrali telefonicznej ZO Tadeusz Gryglewicz, kupiec Stefan Kosmaciński, urzędnik ZO Teodor Kosmaciński, nauczyciel szkoły w Czajęcicach Stanisław Liburski, pracownik Urzędu Skarbowego (US) Stefan Łosiński, nauczyciel szkoły w Bukowiu Zbigniew Madejski, kupiec Stanisław Zbigniew Martin, naczelnik wydz. finansowego Zarządu Miasta (ZM) Stanisław Matyas, kupiec Władysław Opala, urzędnik ZO Michał Pakuła, urzędnik wydz. opieki społecznej ZM Feliks Pieterek, kierownik działu ekspedycji Urzędu Pocztowego Jan Plaskota, inż. ZO Zygmunt Salmonowicz, właściciel browaru Stanisław Saski, właściciel drogerii Leon Smoleński, naczelnik US Franciszek Späth, pracownik US Bronisław Szymczyk, kierownik wydz. opieki społecznej ZM Józef Trepczyński, pracownicy Ubezpieczalni Społecznej: Józef Szymczyk, Jan Widmański i Witold Wróblewski. Jeden ze skazanych, farmaceuta Henryk Widmański zmarł w areszcie na skutek pobicia.
Ciał pomordowanych rodzinom nie oddano. Na prośbę pracowników ZM Niemcy zgodzili się je pochować. Odarte z odzieży, bez trumien i pogrzebu, pod nadzorem Gestapo, zostały wrzucone do wspólnej mogiły na wyrobisku piasku, pod murem cmentarza parafialnego.
Po egzekucji rodzina majora została wyrzucona z zajmowanego mieszkania i zakwaterowana w lokalu przy ul. Stodolnej, na terenie zlikwidowanego getta. Warunki były tam bardzo trudne. Sytuacja materialna rodziny pogorszyła się. Córka majora, Anna zatrudniła się wówczas w ZO, w kuchni. Pracowała tam do końca wojny.
W maju 1944 r. specjalna ekipa niemiecka przystąpiła do usuwania śladów zbrodni. Rozkopała grób i żrącą substancją polała szczątki pomordowanych. W bestialski sposób zniszczyła ciała bohaterów, ale nie pamięć o nich. O ofiarach mordu przypomina tablica umieszczona przy wejściu głównym do kościoła św. Michała oraz pomniki na ostrowieckim Rynku i cmentarzu przy ul. Denkowskiej.
Eugenia Braziulewicz, wdowa po majorze, w rocznicę tragedii, do końca życia zamawiała w kościele Najświętszego Serca Jezusowego mszę św. w intencji ofiar egzekucji. Tę praktykę kontynuuje jej rodzina i przyjaciele.
Dziś potomkowie mjr. Braziulewicza mieszkają poza Ostrowcem, ale często go odwiedzają. Uczestniczą także zawsze w uroczystościach rocznicowych upamiętniających mord z września 1942 r. W 2002 r. Anna Retmaniak przekazała do ostrowieckiego muzeum dokumenty i zdjęcia ojca, w tym jego portret.

















Napisz komentarz
Komentarze