Emocje po nawałnicy z nocy 13/14 lipca, która spustoszyła region, wciąż nie ostygły. Burza zdzierała dachy, łamała drzewa, zalewała drogi i wyrządzała szkody na balkonach. Skutki burzy wymagają wielu dni napraw, na przykład w skansenie w Tokarni, który pozostaje zamknięty dla zwiedzających. Na Kadzielni podliczono już straty na kilkaset tysięcy złotych.
Mieszkańcy przy ul. Górników Staszicowskich w Kielcach od trzech dni muszą radzić sobie bez prądu. To nie jedyne osiedle bez energii, w sumie około kilku tysięcy osób jest jej wciąż pozbawionych. W wielu blokach nie działają windy z powodu stojącej w nich wody. Mimo odpompowywania wód, w garażach bloków zalane ściany wolno wysychają. To powoduje też problemy z zapachem.
Część mieszkańców Kielc odetchnęła z ulgą widząc, że zapowiadana burza mija ich domy z daleka w okolicach godz. 16-17.00
- Czekamy w gotowości z pompą w razie gdyby znowu "podlało nam" samochody w garażu. Zarząd wspólnoty musiał podjąć decyzję o natychmiastowym zakupie takiej kiedy okazało się, że w bloku mamy tylko 2 spalone - mówił mieszkaniec jednego z bloków na Osiedlu Związkowiec w Kielcach. - A może już dzisiaj nam odpuści - dodał.
Na wiele zgłoszeń strażacy jeszcze nie zdążyli odpowiedzieć, w pierwszej kolejności obsługując najpilniejsze. Są już jednak nowe wezwania i interwencje z dnia 16 lipca. Najbardziej dotkniętymi regionami tym razem są powiaty kielecki, pińczowski i buski. - O godzinie 19.30 odnotowaliśmy już niespełna 200 interwencji. Uszkodzone zostało 36 budynków, w tym 12 mieszkalnych. 158 interwencji dotyczyło wiatrołomów - podają strażacy z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach.
W działania zaangażowane było 220 pojazdów strażackich i 893 strażaków. Według służb nie było osób poszkodowanych.














Napisz komentarz
Komentarze